Ciekawa jestem, czy próbowaliście kiedyś kupować dzieciom prezenty w ich
obecności, tak, żeby tego nie zauważyły. Jest to dość karkołomne
przedsięwzięcie. Ma swoje plusy, gdyż odwiedzając sklepy wraz z dziećmi
można zaobserwować, co wzbudza ich największy entuzjazm, a następnie
zignorować zachwyty nad zabawkami z najwyższej półki cenowej i wybrać
coś, co jedynie w umiarkowanym stopniu przekracza aktualne możliwości
finansowe. Najlepiej byłoby załatwić to w dwóch etapach, czyli najpierw
pochodzić po sklepach z dziećmi, a drugi raz wybrać się samotnie, jednak
nie zawsze to się da tak prosto załatwić. Poza tym wówczas musimy sobie
zaserwować podwójną dawkę stresu, związanego z odwiedzeniem centrum
handlowego w sezonie przedświątecznym, co jest zdecydowanie niezdrowe.
Oczywiście jest też opcja zamówienia tychże zabawek przez internet, ale
powiedzmy, że w tym przypadku ta możliwość z pewnych względów nie jest
dobrym rozwiązaniem.
Tak więc mamy niedzielę, Mikołaj przychodzi
za dwa dni, jesteśmy całą rodziną w nowo otwartym centrum handlowym i
przystępujemy do akcji. Dzikich tłumów, o dziwo, brak. Dzieci ciągną nas
w kierunku schodów ruchomych, ale jesteśmy nieugięci i po kolei
wizytujemy sklepy, obserwując reakcje dzieci. Nie trzeba było długo
czekać, by dziewczynki zachwyciły się jakimiś pluszakami. Rzut oka na
cenę pozwala zakwalifikować ją do przedziału "da się znieść", a przy tym
zabawki całkiem ładne i nie wyglądają na to, by miały się rozpaść przy
okazji pierwszej zabawy. I w tym momencie przydają się ruchome schody.
Mrugam do męża, aby wyprowadził dzieci ze sklepu i pozwolił im chwilę
pojeździć, ja zaś zmierzam do kasy. Zaznaczam, że nasze dzieci nie są
zmorą centrów handlowych i całkiem świadomie pozwalam im na te schody
wiedząc, że nie będą jeździły pod prąd, darły się wniebogłosy albo
biegały po nich. Tak więc przy kasie proszę o dodatkową reklamówkę, aby
ukryć pierwszą zdobycz przed wścibskimi, małymi oczkami i ruszamy w
dalszą drogę.
Prezent dla Stasia miałam już wcześniej upatrzony.
Chwilę potrwało, zanim go namierzyłam w wielkim sklepie z zabawkami. W
tym czasie Staś oglądał zestawy LEGO i wyglądał, jakby go siłą nie dało
się stamtąd oderwać. Dziewczynki też się zabunkrowały wśród lalek. Więc
ja chyłkiem podążyłam ze swoją zdobyczą do kasy. A tam niestety mały
zator się zrobił, bo pani przy kasie nie mogła znaleźć kodu towaru
klientki przede mną. Nagle, nie wiadomo skąd, wyrósł przede mną Staś. Na
szczęście jego prezent był niewielki gabarytowo, więc szybko go ukryłam
licząc na to, że ochrona nie będzie mnie podejrzewać o próbę
przemycenia towaru do torebki ;)
- Mamo, co robisz przy kasie, kupujesz coś?
- Nie, muszę o coś zapytać pani. Idź, poszukaj taty.
- Ale gdzie tata jest?
- No, przed sklepem, poszukaj go.
Minęła chwila. Sprzedawczyni nadal walczy z kodem, a Staś wraca jak bumerang.
- Mamo, nie widzę nigdzie taty.
- No to go poszukaj, bo jeszcze sobie pójdzie bez nas. Na pewno gdzieś tam jest. Znajdź go i powiedz, żeby chwilę zaczekał.
Staś
niechętnie ruszył na poszukiwania, a pani w końcu zlitowała się nade
mną i przyjęła ode mnie pieniądze. Wyszłam ze sklepu, ale Staś mi nie
odpuścił tak łatwo.
- Mamo, o co pytałaś tą panią w sklepie?
Kurcze... nie przygotowałam sobie odpowiedzi na to pytanie.
- No... pytałam, czy Mikołaj przychodzi na pewno w ten wtorek.
- Przecież mogłaś mnie zapytać, to bym ci powiedział!
-
No tak, ale czy jesteś pewien, czy w tym roku nie ma jakiegoś poślizgu?
Ta pani współpracuje z Mikołajem, więc jest na bieżąco. A co, jeśli w
tym roku przyszedłby dzień wcześniej, a Wy nie mielibyście
wyczyszczonych butów? Mógłby być problem...
Staś pokiwał
głową, akceptując te mętne tłumaczenia. Swoją drogą, to nawet trochę
dziwne, że nasze dzieci wciąż wierzą w Św. Mikołaja i nawet trochę
nieswojo się czuję i zastanawiam się, czy bardzo się rozczarują moją
prawdomównością, gdy dowiedzą się prawdy. Chyba zbliża się pora poważnej
rozmowy, ale jeszcze tegoroczne Święta im odpuszczę.
Ostatnio Danusia przyszła ze szkoły z rewelacją:
-
Mamo, a moje koleżanki mówią, że Mikołaj i Wróżka Zębuszka nie
istnieją! I że to rodzice kupują prezenty! A ja przecież wiem, że ty byś
nie miała tyle kasy, żeby nam tyle zabawek kupować!
Ups...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz