Już od wielu miesięcy, może nawet od roku, Emilcia nader często przeprowadzała ze mną następujący dialog:
- Mamooooo, a kiedy będą moje urodziny?
- W listopadzie, jesienią.
- A kiedy będzie listopad?
- Po październiku.
- A kiedy będzie październik?
- Po wrześniu.
Oszczędzę Wam dalszego ciągu tej rozmowy.
Gdy wreszcie nastał wyczekiwany listopad, Emilka z dnia na dzień była coraz bardziej podekscytowana zbliżającym się jej osobistym, wielkim świętem. Co dzień kontrolowała kalendarz, w którym dzień jej urodzin był zaznaczony czerwonym serduszkiem. W ostatnim tygodniu, dialog zmienił nieco formę i jednocześnie znacznie zwiększył częstotliwość...
- Mamoooooo, to kiedy te moje urodziny?
- W niedzielę.
- A kiedy będzie niedziela?
- Po sobocie.
- A kiedy będzie sobota???...
I tak dalej. Świetne ćwiczenie cierpliwości, polecam ;)
Aż w końcu nadeszła sobota, wigilia urodzin. Układając Emilkę do snu szepnęłam jej do uszka, że gdy się obudzi, będzie już pięciolatką! Nawet, jeśli zbudzi się w środku nocy, jak trafnie zauważyła Emi.
Dzień był bogaty w emocje i przyjemności. Zaczął się miłą pobudką, zbiorowym odśpiewaniem "Sto lat", wręczeniem prezentów. Danusia i Staś złożyli się na prezent i samodzielnie go zapakowali. Dawanie prezentów sprawia im dużą przyjemność. Aczkolwiek otrzymywanie nadal górą ;)
Na zdjęciu poniżej - wspólne przygotowywanie tortu.
Na dobranoc szepnęłam Emilce:
- Dobranoc, moja kochana pięciolatko!
Emilka spojrzała na mnie z urazą.
- Czemu wszyscy mówią na mnie "pięciolatka"? Przecież ja jestem Emilka.
Wszystkiego najlepszego, kochana Emilko :)
PS. Ciekawe kiedy rozpocznie się kolejna tura wyliczanki pt. "Kiedy będzie listopad?" ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz