Ubiegły czwartek był ostatnim moim dniem pracy. Od
dłuższego czasu próbowałam skończyć wszystko, co powinnam doprowadzić do
końca przed odejściem, ale wciąż to się przeciągało... W końcu żłobek
Danusi postawił mnie przed faktem dokonanym, robiąc sobie w piątek
wolne, więc we czwartek sprężyłam się, dopiełam wszystko na ostatni
guzik, posprzątałam i poszłam sobie. Wysłałam też maile informacyjne do
osób z różnych krajów, z którymi na co dzień współpracowałam. Włosi byli
wyraźnie podnieceni tą nowiną i jak jeden mąż życzyli mi chłopaka.
Ciekawe czemu? Przecież Włosi są znanymi w świecie wielbicielami i
adoratorami kobiet, więc powinni raczej cieszyć się z przyjścia na świat
kolejnej pani, której będzie można padać do stóp. No cóż. W każdym
razie przedstawiciele innych narodowości wykazali znacznie większą
powściągliwość i oficjalnie życzyli mi pomyślnego rozwiązania i
szybkiego powrotu do pracy.
Tego samego czwartku wieczorem poszłam kontrolnie do lekarza. Pan doktor powiedział, że jestem już przygotowana na poród (szyjka skrócona, rozwarcie 2 cm). Wszystkie parametry w normie, tylko Emilka troszkę za mała, bo wg. usg waży 2 600 g. W związku z tym mam się zameldować w przyszłym tygodniu w szpitalu... Termin mam na przyszły czwartek, więc mam nadzieję, że Emilka się spręży i nie będzie mnie w nieskończoność trzymała w tym szpitalu, bo Danusia i Staś będą tęsknić. A z drugiej strony niech jeszcze trochę podrośnie. Co prawda nie do końca wierzę w te wyliczenia wagi z USG, bo zdarzało mi się robić w ciągu 3 dni dwa badania USG, z których wynikały wagi różniące się o 500 g. Podobno to zależy od aparatu na którym się bada, no i te badania nigdy nie są dokładne. Tak więc z dużą dozą rezygnacji w przyszłą środę pójdę do tego szpitala :/ Jak ja prześpię więcej niż jedną noc na szpitalnym łóżku? Jak sobie w domu będą beze mnie radzić? Jak długo to wszystko potrwa?
Na szczęście wczorajsze KTG wyszło bardzo dobrze, Emi wierciła się i kopała aż miło, więc lekarz nie miał zastrzeżeń.
A dla poprawy nastroju - Ladorusie sprzed paru minut:
Tego samego czwartku wieczorem poszłam kontrolnie do lekarza. Pan doktor powiedział, że jestem już przygotowana na poród (szyjka skrócona, rozwarcie 2 cm). Wszystkie parametry w normie, tylko Emilka troszkę za mała, bo wg. usg waży 2 600 g. W związku z tym mam się zameldować w przyszłym tygodniu w szpitalu... Termin mam na przyszły czwartek, więc mam nadzieję, że Emilka się spręży i nie będzie mnie w nieskończoność trzymała w tym szpitalu, bo Danusia i Staś będą tęsknić. A z drugiej strony niech jeszcze trochę podrośnie. Co prawda nie do końca wierzę w te wyliczenia wagi z USG, bo zdarzało mi się robić w ciągu 3 dni dwa badania USG, z których wynikały wagi różniące się o 500 g. Podobno to zależy od aparatu na którym się bada, no i te badania nigdy nie są dokładne. Tak więc z dużą dozą rezygnacji w przyszłą środę pójdę do tego szpitala :/ Jak ja prześpię więcej niż jedną noc na szpitalnym łóżku? Jak sobie w domu będą beze mnie radzić? Jak długo to wszystko potrwa?
Na szczęście wczorajsze KTG wyszło bardzo dobrze, Emi wierciła się i kopała aż miło, więc lekarz nie miał zastrzeżeń.
A dla poprawy nastroju - Ladorusie sprzed paru minut:
Nie zwracajcie uwagi na ten bałagan w tle, bo byłam dopiero w trakcie sprzątania ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz