Strony

sobota, 11 października 2014

Zaginiona siostra mistrza Yody

Impreza z cyklu Star Force na stałe wpisała się w cykl roczny naszej rodzinki. Do tego stopnia, że nie mogliśmy się doliczyć, która to już nasza impreza z rzędu - piąta czy szósta. Gdy dokładnie policzyliśmy okazało się, że dopiero czwarta... Ale patrząc na to z innej strony, 4 lata to jedna trzecia życia Stasia i aż połowa życia Emilki!

A tegoroczna edycja była wyjątkowa pod tym względem, że po raz pierwszy dzieci wyruszyły na nią w kostiumach. Tak właściwie miało być jak zwykle, czyli normalne, codzienne ubrania, ewentualnie jakaś bluza z Yodą. Ale niespodziewanie dla mnie dzieci dały się ponieść fantazji. Zaczął Staś - ubrał się na czarno, założył do tego starą pelerynę i kostium gotowy. W czasie gdy prasowałam niemiłosiernie zmiętą pelerynę, dziewczyny zaczęły przeglądać swoje ubrania pod kątem zastosowania w kostiumach. Danusia wygrzebała skądś kredki do twarzy, ja zajęłam się dodatkami. W ekspresowym tempie stworzyliśmy bardzo kreatywne kostiumy, bawiąc się przy tym doskonale. Ponieważ stroje nie odzwierciedlały konkretnych postaci ze świata Star Wars, nawiązywały jedynie do tej konwencji, wobec tego trzeba było jeszcze stworzyć biogramy tych postaci. Staś to Darth Lavertus, a Danusia - Darth Maulina (sympatycy GW bez trudu domyślą się, do kogo nawiązuje). Emilka jako jedyna wybrała jasną stronę mocy, jako zaginiona siostra Mistrza Yody, czyli Yodyna.



A o to cała przeobrażona trójka:



Po dokończeniu charakteryzacji, czasu zostało nam niewiele, więc pognaliśmy na przystanek, wzbudzając ogromne zainteresowanie na osiedlu. Mijane przez nas dzieci patrzyły na nas z rozdziawionymi buziami. Starsze panie sprawiały wrażenie, że na nasz widok mają ochotę się przeżegnać. W autobusie czułam się trochę dziwnie, w centrum uwagi wszystkich pasażerów. Jak podsłuchałam, niektórzy z nich też podążali na Star Force, więc było nam raźniej.


Na starówce już nie budziliśmy sensacji, zaczęła się parada i dziwacznie ubranych ludzi nie brakowało :)



I tu odbyło się małe i niespodziewane spotkanie toruńskich blogerek parentingowych, że tak szumnie to nazwę. Mama Ka i synuś Em przemknęli koło nas, ledwo udało się zamienić parę zdań, ale tego dnia to dzieci wyznaczały kierunek i tempo. Na pewno jeszcze na siebie wpadniemy w naszym malutkim Toruniu - pozdrawiamy :))))

Gdy dotarliśmy do CSW zdobyłam się na radykalny krok - zostawiłam tam dzieci i wróciłam do domu. Mieliśmy umówioną wcześniej wizytę pana od kafelków. Dzieci dostały dokładne instrukcje postępowania w różnych sytuacjach i natychmiast rzuciły się eksploracją centrum. Mam pewną śmiałą teorię, że dzieci lepiej sobie radzą i lepiej się między sobą dogadują, gdy dorośli im w tym nie przeszkadzają, co się doskonale w tym przypadku sprawdziło. Szkoda mi było porzucać tę świetną zabawę, ale nie miałam wyjścia. Zatem przebieg imprezy znam tylko z opowiadania. Staś wygrał figurkę LEGO w konkursie na budowanie statku na czas, a potem cała trójka udzieliła wywiadu dziennikarzowi z Radio Gra (bardzo żałuję, że tego nie słyszałam). Jednym słowem - działo się!

A jak będzie za rok? Dzieci już myślą o kostiumach i oczywiście nie mogą się doczekać.

Oto jak Ladorusie bawiły się na poprzednich edycjach...

rok 2011

rok 2012 (Bydgoszcz, Wyspa Młyńska)

rok 2013


2 komentarze:

  1. Przyznam, że w CSW Twoje dzieciaki kilka razy mignęły mi w tłumie i dziwiłam się, że Ciebie już więcej razy nie spotkałam ;) Ale już wszystko jasne hehe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, byłam zajęta myciem okien i doglądaniem pana od kafelków ;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...