Dziś bardzo obrazowo wytłumaczyłam Stasiowi, co to takiego "ambiwalentne odczucia".
Zacznijmy od tego, że dziś w szkole Staś zarobił "umowną szóstkę". Umowną, gdyż chodziło o zajęcia pozalekcyjne, ale pani, która je prowadzi stwierdziła, że Staś bardzo na nią zasłużył. Nie wiem, czy lazania też powinna być w związku z tym "umowna", zresztą jaka by ona miała być, papierowa? Wobec czego upiekłam kolejną lazanię, rodzinka póki co się nią nie nudzi, a ja zmierzam ku doskonałości w tej materii.
W czasie przygotowania lazanii, gdy Staś już pomógł mi jak umiał, pozwoliłam mu trochę pograć na kompie. Po kilku chwilach podeszłam do niego oświadczając, że lazania już za 10 minutek. I wtedy na jego twarzy można było dostrzec walkę sprzecznych ze sobą uczuć. Z jednej strony radość, że już niedługo będzie jego najulubieńsza potrawa, a z drugiej żal, że już tylko 10 minut gry.
- I to właśnie są ambiwalentne odczucia, synku - wyjaśniłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz