Dzieciaki ostatnio polubiły wyprawy do sklepiku osiedlowego. Oczywiście
najchętniej po lody albo (niestety) chipsy, ale gdy mi czegoś zabraknie
przy szykowaniu obiadu, to też migiem mi to załatwią. Pewnego razu
zabrakło mi pieczarek. Moje panienki zgodziły się po nie skoczyć,
oczywiście za drobną rekompensatą w postaci lodów na patyku. Napisałam
im na karteczce, bo kwestia miar i wag jest dla nich dość abstrakcyjna:
"30 DEKO PIECZAREK".
Wróciły po dłuższej chwili, nieco lepkie od lodów.
- Mamo, nie było pieczarek - mówi Danusia.
- Deko też nie było - smutno dodaje Emilka.
PS.
Nasz sklepik osiedlowy przepraszam za tytuł posta - tak naprawdę
zaopatrzenie jest niezłe, obsługa bardzo miła i w ogóle coool :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz