Wczoraj wieczorem obejrzeliśmy z mężem film
"Skazany na bluesa". Początkowo ten film nie robił na mnie większego
wrażenia, ale drugą połowę prawie całą przepłakałam. Łzy płynęły mi
strumieniami i nie mogłam nad tym zapanować, chociaż było mi wstyd, że
taki ze mnie mięczak. Nie wiem, czy to moje ciążowe hormony czy też
bluesowe ballady Dżemu, grunt że spuchłam wręcz od płaczu, chociaż
rzadko zdarza mi się na filmie uronić choć łezkę. Położyłam się do łóżka
spłakana, nadal nie mogąc się uspokoić, gdy nagle usłyszałam tupot
stópek. Danusia, prawie przez sen przytuptała, przytuliła się do mnie
mocno i spała dalej. Tego mi było trzeba :) Jak ona to wyczuła? Ostatnio
bardzo rzadko budzi się w nocy. Grunt, że zjawiła się w samą porę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz