|
Źródło: www.3plusinternational.com |
Tak się złożyło, że prawie gotowy post musiał przeleżeć ponad miesiąc, zanim doczekał się publikacji. Przepraszam za to, że tyle to trwało.
Jak pisałam w poprzednim poście, podczas pobytu w Dubaju, J. i ja dostałyśmy zaproszenie do prywatnego mieszkania Syryjczyka imieniem Bakri, naszego dubajskiego klienta. Zaproszenie to zaskoczyło nas o tyle, że jak nam wiadomo, dopiero co urodził mu się syn. Któż zaprasza obcych ludzi do domu, mając tam 14-dniowego noworodka? Jak można wymagać od kobiety w połogu, by stała przy garach, bo goście mają kaprys spróbować syryjskiej kuchni? Próbowałyśmy się wymówić od tej wizyty, ale nie było mowy. Wygląda na to, że tutejsi mężczyźni raczej nie przywykli do dyskusji z kobietami. Z drugiej strony paliła nas ciekawość, jak wygląda codzienne życie w kulturze tak odmiennej od naszej.
Mieszkanie Bakriego mieściło się w pobliskim emiracie - Sharja. Granice między emiratami właściwie nie istnieją, a budynki należące do różnych emiratów sąsiadują ze sobą. Byliśmy na miejscu po raptem 8 km jazdy w umiarkowanym korku. Żałowałam, że było już ciemno, gdyż w przeciwnym razie, z okien samochodu byłoby widać morze. Drugi raz w Emiratach, a ja nadal nie miałam szans zobaczyć plaży...
Po przyjeździe na miejsce, wstąpiliśmy do pobliskiego sklepiku, gdzie chciałyśmy zaopatrzyć się w charakterystyczny dla Bliskiego Wschodu ryż Basmati, który bardzo przypadł nam do gustu. Po wypakowaniu eksponatów targowych nasze bagaże opustoszały, znalazło się więc sporo miejsca na lokalne smakołyki. Wybrałyśmy sobie po kilka kilogramów, ale nie było mowy, byśmy za to zapłaciły - nasz przyjaciel wziął to na siebie. Bez dyskusji.
W końcu stanęłyśmy w drzwiach mieszkania Bakriego. Powitało nas tam mnóstwo osób - trójka jego starszych dzieci, teść, teściowa, szwagierka, a w końcu również i jego żona. Ku naszemu zaskoczeniu okazała się atrakcyjną blondynką, ubraną kolorowo, a nawet powiedziałabym, że dość śmiało. Nie było mowy o czerniach i zasłanianiu twarzy, czy choćby włosów. Może dlatego, że wśród gości nie było mężczyzn? Całości dopełniał kunsztowny, barwny makijaż. Oprócz lekkiej nadwagi, nic nie świadczyło o tym, że ta kobieta dwa tygodnie wcześniej urodziła dziecko.
Zostałyśmy poprowadzone do salonu, w którym jedynym wyposażeniem były wschodnie, niskie sofy i telewizor. Z okna roztaczał się widok na morze, w co musiałam uwierzyć na słowo, gdyż w ciemnościach nic nie było widać.
W pewnym momencie J. wyszła do łazienki. Gdy wróciła, szepnęła do mnie, żebym wzięła ze sobą torebkę, bo w toalecie nie ma papieru... No i tym najbardziej odróżniało się to mieszkanie od przeciętnego europejskiego. Jakim cudem oni funkcjonują bez tak podstawowego artykułu? Trudno to sobie wyobrazić.
Kuchnia i jadalnia wyglądały całkiem zwyczajnie. Zastawa stołowa z sieciówek, nic szczególnie oryginalnego. Za to stół uginał się wręcz od smakowicie pachnących potraw. Trudno było nawet wszystkiego spróbować. Najsmaczniejsze były różnego rodzaju pierożki i zawijaski z liści winogron o nazwach, których nie potrafiłam nawet powtórzyć. Wszystko było pyszne i wymagało sporego nakładu pracy, tylko wiecie, samo mięcho. Ledwo parę strąków warzyw rzucone na talerz w formie przegryzki. Po miesiącu takiej diety nie mieściłabym się w drzwiach.
Podczas kolacji wypytywałyśmy o to, jak wygląda życie w tej części świata, szczególnie interesując się losem kobiet. Ogólnie rzecz biorąc wygląda to tak, że mężczyźni są panami wszechświata, a dumą i zaszczytem kobiety jest o nich dbać. Równość płci nawet się nikomu nie śni. Dzieci idą do szkoły w wieku 5 lat, a w wieku 9 lat większość dziewczynek kończy edukację. Od tej pory uczą się gotować i dbać o dom, a przede wszystkim o swojego mężczyznę. Wychodzą za mąż około 15 roku życia, a czasem nawet wcześniej. Rzecz jasna związki małżeńskie ustalane są przez rodziców, a nie przez samych zainteresowanych, co jest ogólnie akceptowane i nie podlega dyskusji.
Bakri opowiedział nam historię o tym, jak po raz pierwszy zobaczył swoją przyszłą żonę, wówczas 13-letnią. Odziana w abayę, widać było tylko jej oczy. W towarzystwie swoich rodziców oraz przyszłych teściów, nie miał nawet szansy zamienić z nią słowa. Gdy po spotkaniu matka go zapytała, czy spodobała mu się jego narzeczona, chłopak odparł, że przecież nawet jej nie widział. Wobec tego zaaranżowano kolejne spotkanie, podczas którego pozwolono mu zobaczyć jej twarz. A tak naprawdę poznać ją, porozmawiać z nią, mógł dopiero po ślubie.
Podczas gdy byliśmy zajęci rozmową, dzieci dokazywały na dywanie. Patrzyłyśmy na dwie śliczne, kilkuletnie dziewczynki, myśląc o tym, że za parę lat już będą szykowane do małżeństwa. Bakri wyjaśnił, że jeśli będą bardzo dobrze się uczyć, to pozwoli im zostać w szkole, ale muszą być najlepsze w klasie. W przeciwnym razie pozostaje im nauka gotowania.
Zapytałam, czy w takim razie tylko mężczyźni pracują. Otóż nie, jest sporo pracujących kobiet - nauczycielki, lekarki itp. Wszak musi mieć kto leczyć ich piękne żony. Bakri stwierdził, że zgodziłby się, by lekarz-mężczyzna zbadał jego żonę tylko w sytuacji zagrożenia życia.
Żona Bakriego (niestety nie pamiętam jej imienia) zdawała się co nieco rozumieć z naszej rozmowy, prowadzonej po angielsku. Okazało się, że uczyła się w szkole angielskiego, ale przerwała, czego zdaje się żałować. Obiecała nam, że zacznie się znowu uczyć i odwiedzi nas z mężem w Polsce. Ale gdy ostatnio pytałam Bakriego, czy żona wytrwała w postanowieniu oświadczył, że "skąd, ona tylko gotuje". Szkoda. Chętnie dowiedziałabym się od samej zainteresowanej, jak wygląda życie kobiety w tej części świata. Szczerze mówiąc, nie wyglądała na nieszczęśliwą. Ciekawe, czy zazdrości europejskim kobietom ich wyemancypowania, czy dobrze jest jej ze swoim panem-mężem i miejscem przypisanym do kuchni.
Nawet bardziej niż brak papieru toaletowego zaszokował mnie stosunek tutejszych do noworodków. U nas dzieciątko bierze się na ręce z uwagą, podkładając rękę pod główkę, ostrożnie przebierając dziecko czy myjąc. U nich nie ma żadnego cackania. Gdy Bakri podniósł swojego 2-tygodniowego synka trzymając go tylko za rączki, obie z J. jednocześnie jęknęłyśmy z przerażenia. Dziadek zaś przenosił dziecko, chwytając ręką ubranka na brzuszku. Do tej pory wzdrygam się na wspomnienie tego widoku. Nikomu nie przyszło do głowy zachowywać się cicho przy śpiącym noworodku. Starsze dzieci dokazywały, grała muzyka, panował ogólny harmider. Dziecko spało. Czy my - Europejczycy zanadto chuchamy na nasze dzieci, czy tamte są po prostu inne?
Późnym wieczorem wróciłyśmy do hotelu, obładowane prezentami w postaci arabskiej kawy i obłędnie smacznych arabskich słodyczy, pełne wrażeń i tematów do rozmów. Nasze dwa światy, odległe dziś zaledwie o parę godzin lotu, są tak różne. Ważne, byśmy szanowali się nawzajem.