Ja też mam nowe hobby, a co!
Nie jest tak spektakularne, jak mężowe, medali za to nie dają, ale sprawia mi dużo satysfakcji, a chyba o to chodzi w hobbach, no nie?
Jakiś czas temu moja koleżanka Gosia podarowała mi samodzielnie upieczony chleb. Ten gest zrobił na mnie duże wrażenie, bo czy istnieje wspanialszy dar? Małgosia piecze chleb co tydzień i obiecała mi pewnego dnia przynieść zakwas, bo to podobno proste i efektowne. Nie bardzo chciało mi się wierzyć, jakoby własnoręczne produkowanie chleba było takie proste, ale postanowiłam spróbować.
A gdy Gosia przyniosła mi zakwas i do tego porcję mąki orkiszowej, nie mogłam się dłużej ociągać.
Produkowanie chleba polega na tym, mówiąc w skrócie, by do zakwasu dodać mąkę, wodę, sól. Powstałe ciasto należy z uczuciem zagnieść, dodać wedle uznania różne ziarna, otręby i takie tam, a potem przełożyć do foremek i poczekać, aż urośnie i upiec. Naprawdę, żadna filozofia!
Zapach piekącego się chleba jest wprost obłędny. Pierwszą pajdę odkrawam parząc sobie palce, ale naprawdę trudno mu się oprzeć.
Może kiedyś, w czasach, gdy o chlebie w bochenkach pamiętać będą tylko najstarsi górale, moje dzieci będą wspominać: "Pamiętam, jak moja mama piekła chleb, wiecie jak w domu wtedy pachniało?". Teraz jest ten czas, gdy tworzymy wspomnienia naszych dzieci. Chciałabym się moim dzieciom kojarzyć kiedyś z tym zapachem.
tak, zapach samodzielnie upieczonego chleba. mniam :)
OdpowiedzUsuń