Wprawdzie przed nami całe lato, lecz ja nie mogę przestać myśleć o
nieuchronnie zbliżającym się wrześniu, gdy nasze życie stanie na głowie.
Staś pójdzie do szkoły, Emilcia do przedszkola, z czym wiąże się
niestety odejście od nas opiekunki Emilki, zwanej przez dzieci ciocią
Gosią. Była z nami przez trzy lata, więc jest prawie członkiem rodziny.
Przy tym to naprawdę wspaniała osoba, bardzo nam pomaga, przepada za
naszymi dzieciakami, a Emilkę wprost uwielbia, zresztą z wzajemnością.
Chętnie byśmy ją zatrzymali choćby na część etatu, ale trudno wymagać od
niej tego, by jechała przez całe miasto po to, by pobyć u nas przez
marne 2-3 godziny.
Gdy w Dzień Matki pani Małgosia kupiła 3
różyczki po to, aby dzieci mogły mi je wręczyć, wprost mi mowę odebrało.
Później wieczorem, gdy opowiedziałam o tym mężowi, nagle zaświtała mi
pewna myśl, którą natychmiast się podzieliłam.
- Heh już wiem jak u nas zatrzymać panią Gosię!
- Jak? - zapytał mój mąż z nadzieją.
- Myślę, że nowe dziecko załatwiłoby sprawę.
Słysząc
te słowa, mój mąż nie uciekł z obłędem w oczach, z czego wniosek, że
zależy mu na naszej niani równie mocno, jak reszcie rodziny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz