Kupiłam ostatnio w promocji opiekacz do kanapek. To
się chyba nazywa sandwiczer czy jakoś tak. Mieliśmy już kiedyś takie
urządzenie i cieszyło się sporym powodzeniem, ale się zepsuło. Od tej
pory minęło dość dużo czasu, gdyż jakoś zawsze były pilniejsze wydatki.
Gdy dzieci dostały na kolację świeżo sprasowane kanapki, Staś bardzo się uradował:
- O, mamo, naprawiłaś toster! - (Niech będzie toster, w sumie jaka to różnica, grunt że wiadomo o co chodzi).
- Nie naprawiłam, tylko kupiłam nowy - sprostowałam.
- Nareszcie wybawiłaś nas od beztostowego życia! Dziękuję ci mamusiu, dziękuję!
Nie wiedziałam, że nasze życie bez tostów było takie marne.
Swoją drogą, jak niewiele trzeba by uszczęśliwić siedmiolatka ;)
Gdy dzieci dostały na kolację świeżo sprasowane kanapki, Staś bardzo się uradował:
- O, mamo, naprawiłaś toster! - (Niech będzie toster, w sumie jaka to różnica, grunt że wiadomo o co chodzi).
- Nie naprawiłam, tylko kupiłam nowy - sprostowałam.
- Nareszcie wybawiłaś nas od beztostowego życia! Dziękuję ci mamusiu, dziękuję!
Nie wiedziałam, że nasze życie bez tostów było takie marne.
Swoją drogą, jak niewiele trzeba by uszczęśliwić siedmiolatka ;)
stare komentarze |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz